Rejs z Ewą 2018

Rejs z Ewą 2018

Ewa wpadła na pomysł, by wybrać się z przyjaciółkami na krótki rejs po Mazurach. Znalazła nas, opowiedziała o swoim pomyśle i wspólnie postanowiliśmy  to marzenie zrealizować.

Po południu, pojawiły się w porcie w Ogonkach cztery miłe, uśmiechnięte panie z duszami dziewczyn. Ewa, Jadwiga, Iwona, Joanna. Po zamustrowaniu, rozpaliliśmy grilla i długo zapoznawaliśmy się ze sobą przy zacnych trunkach i dźwięku gitary.

Następnego dnia, gdy słońce już było wysoko na niebie, oddaliśmy cumy, by puścić wodze żeglarskiej fantazji. Wiatr poniósł nas przez Święcajty na Mamry. Żeglarki radziły sobie bardzo sprawnie. Aśka okazała się świetnym sternikiem. Pewną ręką prowadziła łódź przez fale by zwiedzić nowy dla nas ośrodek i port w miejscowości Przystań przy północno – zachodnim brzegu jeziora Mamry.  Mieliśmy tam krótki wypoczynek w bardzo komfortowych warunkach jakie oferowało nam to miejsce.  Na koniec dnia jednak udaliśmy się w jedno z najbardziej klimatycznych miejsc Mazur, do „Leśnego Zakątka” na Mamerkach.

Wiesiek przywitał nas jak zwykle serdecznie. Drewno na ognisko znalazło się po krótkiej chwili. Mazurski klimat spotkania rozwijał się wraz z ubywaniem zapasów drewna, ilością pustych butelek po lokalnych specjałach. Dźwięki gitary sprowadziły do nas gości z sąsiedniego jachtu. Opowieściom nie było końca. Dzięki nim długi wieczór spędzony został w niezapomnianej sympatycznej mazurskiej atmosferze.

Gościnne brzegi zatoki opuściliśmy przy wietrznej pogodzie. Nie stawialiśmy jednak żagli, bo za chwilę przeciskaliśmy się przez wąskie przejście zarośnięte szuwarami, by krótszą drogą dostać się w okolice mostu sztynorckiego. To było nasze pierwsze kładzenie masztu w tym rejsie. Dla dziewczyn, był to ich pierwszy raz.   Zadziałaliśmy jako zespół znakomicie. Na Darginie szybko postawiliśmy, co było do postawienia i popłynęliśmy na poszukiwanie Pieczarek. Stały się dla nas ważne z powodu Iwony. Miała fantastyczne wspomnienia związane z tym miejsce więc wszyscy zapragnęliśmy jej je odświeżyć, odwiedzając uroczy  zakątek. Halsowania było co niemiara. Przyglądaniu brzegom w poszukiwaniu właściwego miejsca też. Opłaciło się. Widoczne wzruszenie oblicza Iwony sprawiło, że dla tego dnia została dla nas Pieczarką. Po małym odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Ominąwszy płycizny Darginu i kardynałki zawitaliśmy do jednego z ulubionych portów Ewy, Sztynortu. To był wieczór specjalny. Imieniny Iwony, a właściwie ich wigilia 🙂

Kolejny dzień był dość szybki i smutny. Joanna zwana Asią, wspaniała sterniczka, była zmuszona nas opuścić więc ruszyliśmy w drogę do centrum lokalnej cywilizacji – Giżycka skąd miała autobus. Najpierw na żaglach. Niestety wiało „w mordę”, co wydłużało drogę. Potem na silniku, by zdążyć na czas. Oczywiście udało się. Odstawiliśmy Aśkę, załatwili drobne zakupy, kilka innych  spraw i znów na wodę. Tym razem na Zimny Kąt. Gonieni przez burzę, rozgrzewani emocjami, dotarliśmy do chłodnego acz pięknego zakątka, gdzie czekał nas długi i sympatyczny wieczór z grillowanymi komarami.

Następnego dnia pogoda sprzyjała. Wiaterek pozwalał na swobodne halsowanie przez Dargin. Wiatr nasilał się. Pieczarka za sterem dzielnie prowadziła jacht. Foczka Jagoda wystawiała buzię do słońca, czerpiąc relaks pełnymi garściami,  a Ewa, szczęśliwa, że mogła tam być, ubolewała iż każdy zwrot przybliża nas ku końcowi fantastycznej przygody...  Przeszliśmy pod mostem na Mamry i dalej na foczku w kierunku Święcajt, by zajrzeć do sympatycznego Andrzeja na Kal. Przeurocza, mała przystań przywitała nas przyjaźnie i dała schronienie na ostatnią noc.

Następny dzień był szybki. Prościutko do Ogonków. I tak mieliśmy nieoczekiwane widoki. Żołnierze pływali szybkimi pontonami ćwicząc „człowieka za burtą”. A my prosto przez ich plac ćwiczeń do naszego portu na wymustrowanie i niestety w drogę do domów. Wszystko co przyjemne, szybko się kończy.

Dzięki Ewie mogliśmy odpocząć na cudownych Mazurach, we wspaniałym towarzystwie w przemiłej atmosferze.

One Comment

  1. Fantastyczna przygoda, za którą dziękuję Organizatorom i Koleżankom 🙂 Bez Was nie byłoby to możliwe 🙂 Chcąc zorganizować tą wyprawę, rozmawiałam z wieloma podobnymi Klubami. Nikt w tym terminie nie urządzał rejsów na WJM. Mi zależało na maju z wielu powodów, żaden inny termin nie wchodził w grę. Wszędzie słyszałam: sorry, ale albo “majówka”, albo lipiec-sierpień. Dopiero w Marin spotkałam przychylnych ludzi, dla których zorganizowanie rejsu w nietypowym terminie nie było żadnym problemem 🙂 Z serca dziękuję raz jeszcze 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>